Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi bodziowaty z miasta Bielsko-Biała. Mam przejechane 92789.67 kilometrów w tym 27314.47 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.24 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Zaliczone gminy

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bodziowaty.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 406.70km
  • Teren 406.70km
  • Czas 21:54
  • VAVG 18.57km/h
  • VMAX 46.60km/h
  • Kalorie 10623kcal
  • Podjazdy 527m
  • Sprzęt Kellys Exquisite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bielsko-Biała - Poznań

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 13.07.2014 | Komentarze 6

Wycieczkę z Bielska-Białej do Poznania zafundowałem sobie jako rekompensatę, za to, że obowiązki zawodowe nie pozwoliły mi uczestniczyć w żadnych długodystansowych maratonach rowerowych, czego efektem jest brak eliminacji do BBT, w którym tak bardzo chciałem wziąć udział. Może ktoś z czytających chce wskoczyć na moje miejsce na liście startowej do BBT? Najbardziej żałowałem tego, że nie pojechałem w forumowym Maratonie Podróżnika. Koniec narzekania, może w przyszłym roku się uda.
W drogę do Poznania wyjechałem w sobotnie przedpołudnie (była już 10.50) przed wyjazdem w internecie sprawdziłem jedynie, o której godzinie mam pociąg powrotny z Poznania do Bielska-Białej. Pociąg odjeżdżał o godzinie 10.45 więc na pokonanie 400 kilometrowej trasy miałem dokładnie 24 godziny. Taki pociąg powrotny to niezły motywator żeby zbytnio nie ociągać się w trasie.
Trasę wycieczki miałem już wcześniej przygotowaną i wgraną do GPSa. W głównej mierze planowałem, że pojadę drogą DK11 i tak zrobiłem. Ruch samochodowy zarówno w dzień jak i w nocy nie był uciążliwy, TIRów nie było jakoś tak strasznie dużo, może to ze względu na weekend. Jakość nawierzchni DK11 jest bardzo dobra, co ułatwiło jazdę nocną, ponieważ nie trzeba było wpatrywać się w czarny asfalt w poszukiwaniu dziur. Na gorszą nawierzchnię drogi natrafiłem, gdy zjechałem z drogi krajowej w celu zbierania dodatkowych gmin. Czyli w okolicy Krupskiego Młyna oraz między Ostrowem Wielkopolskim a Kotlinem. Ten drugi odcinek jechałem przez Raszków, Ligotę i Koryta, był on trudny z kilku względów. Najmniej uciążliwe były godziny nocne, trudniejsze były warunki ze względu na nawierzchnię dróg, a najgorzej było ze względu na ludzi. Był to środek nocy, więc kończyły się wiejskie dyskoteki a na drogach i poboczach sporo było tych, co jeszcze na nogach stali i żarty się ich trzymały. Teraz już nie pamiętam, w której miejscowości ale za stojącym na poboczu samochodem dostawczym schowało się trzech wesołków, a gdy nadjechałem wyskoczyli na drogę z głośnym BUUUUU!!!! Oj, na długo przeszła mi senność, a średnia prędkość podróży znacznie podskoczyła. Tej nocy miałem jeszcze jedną tego typu przygodę gdy wesołe towarzystwo chciało spróbować sił na moim rowerze. Dlatego uważam, że bezpieczniej jest jechać nocą wśród TIRów niż wśród ludzi, którym nie wiadomo co dla zabawy strzeli do głowy. Gdy w Kotlinie wróciłem na DK11 znów mogłem skupić się na spokojnej jeździe.
Wieczorem, po trudach dnia liczyłem na piękny zachód słońca, nie było mi to jednak dane ze względu na spore zachmurzenie. Wschodu słońca jako takiego też nie udało mi się zobaczyć, przysłoniła go gęsta mgła, która szybko przesuwała się kilka metrów nad ziemią. Szła ona na takiej wysokości, że na mijanych elektrowniach wiatrowych było widać jedynie czubki ich łopat gdy obracając się były w najniższym położeniu.
Gdy zaczęło świtać, tak w okolicy godziny czwartej, każda wiata przystankowa kusiła postojem, a w głowie pojawiały się myśli „zatrzymaj się i zdrzemnij na ławce”. Nie chciałem tego robić z dwóch powodów, bałem się, że jak zasnę to ktoś „zaopiekuje” się rowerem i w dalszą drogę będę musiał iść pieszo, a drugi powód to bałem się wyziębienia. Wilgotność powietrza była bardzo wysoka, mgła kondensowała się na mnie i na elementach roweru powodując, że cały czas miałem mokre i zmarznięte od gripów i klamek hamulcowych dłonie. Parowało również lusterko i okulary. Całe szczęście widoczność na drodze cały czas była bardzo dobra.
Przed Kórnikami DK11 zmieniła się w S11 i musiałem poruszać się bocznymi drogami, gdzie trafiłem na remonty nawierzchni. Taką drogą dojechałem do granic Poznania, który na dodatek przywitał mnie mżawką powodującą śliską maź na remontowanych drogach. Gdy dotarłem na Dworzec Główny w Poznaniu świeciło już piękne słońce, ja zdążyłem wyschnąć, a do odjazdu mojego pociągu miałem jeszcze ponad trzy godziny wolnego czasu.
Nad ranem, kiedy zmęczenie i senność dawały się we znaki żałowałem, że nie zastawiłem w domu błotników i bagażnika pod tradycyjne sakwy, gdy korzystałem z dużej podsiodłówki popularnej wśród użytkowników forum podrozerowerowe. W takich momentach człowiek zaczyna liczyć każdy gram zbędnej wagi roweru i wyposażenia
Podróż pociągiem z rowerem, ma swoje dobre strony, bo w jednym wagonie dostają miejscówki ci, którzy pilnują swoich rowerów. Dzięki temu można poznać wiele ciekawych ludzi o podobnej pasji. Tym razem, wracając do domu poznałem Rafała z Wrocławia, który rowerem jeździł po większości krajów Europy. Słuchając opowieści na dobre zapomniałem o odsypianiu przejechanej nocy.

Tuż przed wyjazdem trasę.








Dobra jakość nawierzchni i na wielu odcinkach szerokie pobocza zdecydowanie ułatwiały jazdę.




W tym miejscu chciałbym pozdrowić koleżankę z forum podrozerowerowe :-)


Przed godziną 21, korzystając z przestronnej wiaty przystankowej zjadłem "kolację" i przebrałem się w ciuchy do jazdy nocnej.






W wielu miejscach na DK11 pojawiał się znak zakazu ruchu rowerów ale zawsze wtedy pojawiała się tuż obok drogi dobrej jakości ścieżka rowerowa.






Kościół na rynku w Kórniku.


Na ostatnich kilometrach przed Poznaniem trafiłem na remontowaną drogę.


U wrót poznania oprócz remontów dróg pojawiła się również mżawka powodująca błotnistą nawierzchnię.


Po powrocie, zmęczony ale bardzo zadowolony.

Ogólnie rzecz ujmując wszystko było w porządku, a ja jestem bardzo zadowolony :-D



BS-213
ZG-390/84
Kategoria >300, 2014



Komentarze
bodziowaty
| 17:07 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj Tak, zajęło mi to 24 godziny ale w tym są 3 godziny oczekiwania na pociąg w Poznaniu więc samej jazdy miałem 21 godzin.
Chodzi mi po głowie kolejny wyjazd i tak jak Tobie zaliczenie 500 w 24 godziny. Myślę o trasie Bielsko-Warszawa i kawałek spowrotem. Jedziemy?
Na Dolnym Śląsku też mnie jeszcze nie było. ;-)
jelona
| 08:49 wtorek, 12 sierpnia 2014 | linkuj No to 24 h ! W zasadzie mam nadzieję zrobić 500 , z Wałbrzycha do być może Pobierowa ;P Trasa nieznana, czas nieznany ;)
bodziowaty
| 16:14 niedziela, 20 lipca 2014 | linkuj Z Bielska-Białej wyjechałem o 10.50, a pociąg z Poznania do Katowic miałem o 10.45.
Jaką trasą pojedziesz swoje 400km?
jelona
| 15:43 niedziela, 20 lipca 2014 | linkuj Gratuluję!! :) Za miesiąc również zrobię 400 :) O której wyjechałeś i miałeś pociąg?
bodziowaty
| 13:22 czwartek, 17 lipca 2014 | linkuj Zgadza się, zdecydowaną większość trasy przejechałem drogą krajową nr11. Jeżeli pytasz o jakość nawierzchni to jest ona bardzo dobra, ułatwiało to jazdę nocą, bo nie trzeba było wypatrywać dziur. Ruch samochodowy nie był uciążliwy, TIRów nie było jakoś tak strasznie dużo, może to ze względu na weekend. W kilku miejscach pojawiały się znaki zakazu ruchu dla rowerów na DK11 ale w zamian wzdłuż drogi biegły dobrej jakości ścieżki rowerowe. Jazdę ułatwiały też szerokie pobocza.
Gość | 07:11 środa, 16 lipca 2014 | linkuj Jechałeś większość trasy dk11? Jak się jechało?
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ownos
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]